On już nie brał leków, ona ciągle zapatrzona w ściany
Nocami chadzali wydeptanymi ścieżkami wspomnień
On wstawał wcześniej, śniadanie dzielił na połowy dwie
Nakrycie stołu przybierało zimne kolory
Nie było iskier w zgliszczach przyzwyczajeń
Wzrokiem była gdzieś w oddali
Ściany śnieżnobiałe napawały ukojeniem
On w porę obiadu ubierał fartuch przybrudzony tłuszczem
W ich sercach kołatał się strach
Oboje słów nie wymieniali od lat
Cztery pory roku przenikali ,mijały tygodnie, miesiące
On wyciągnął papierosa, ona iskrą rozpaliła całe miasto
Zmarli w łóżkach bez nakrycia
-Przyzwyczajenia-
"s.o.s."/Jesień/2010/Wrocław
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz